środa, 22 maja 2013

pokrzywa zwyczajna i jasnota biała


w tej sytuacji, aż sam ciśnienie się cytat z klasyka polskiej kinematografii:
"Siara! - i wszystko jasne!"

jest mi wstyd - bo wprowadziłam Was w błąd
mimo, że to omyłkowo, to bardzo, bardzo przepraszam!

POKRZYWA ZWYCZAJNA, o której pisałam w poście wcześniejszym wygląda oczywiście tak:

a co to jest na zdjęciach w poście to JASNOTA BIAŁA (dziękuje Wiewioora!!!)

przyznajcie proszę, że są podobne ;-)


zatem mamong omyłkowo machnęła sobie 4 słoiczki syropu jasnotowego...
botanik z mamonga to żaden jest :P

ALE jasnota to cudowne zielsko jest otóż:
ma działanie przeciwzapalne, wykrztuśne, moczopędne i słabo ściągające. Największe zastosowanie znajduje w leczeniu chorób i dolegliwości kobiecych. Poza tym używana jest wewnętrznie w leczeniu stanów zapalnych przewodu pokarmowego, dróg oddechowych i dróg moczowych. Zewnętrznie stosowana była przy oparzeniach, trudno gojących się ranach i chorobach skórnych oraz do płukania jamy ustnej.

zatem ja jeszcze dzisiaj pójdę zebrać tej jasnoty i ususzę ją na słońcu - będzie w sam raz na odwary i napary do picia i okładów, a słoiczkom z syropem zmienię jedynie etykietki :D


no i na pokrzywę jeszcze się wybiorę może, a co :D

niedziela, 19 maja 2013

w maju jak w raju: pokrzywa

wpisy, które planuje teraz dokonać, powinny nosić tytuł "Mamong radzi..." albo "Ze spiżarki Mamonga", no albo jakoś tak ;-)
bo będzie o różnych miksturach, eliksirach, których wykonaniem się param, a potem podaję sobie i rodzince przy różnego rodzaju dolegliwościach...

a maj to świetny moment na stworzenie kilku takich leczniczych mikstur, bo teraz po prostu jest sezon na kilka roślin o cudownym działaniu!

dzisiejszy wpis będzie o pokrzywie i o syropie z niej... syrop ten wzmacnia odporność, pomaga przy pokonaniu przeziębień, a dodatkowo likwiduje opuchlizny i ma dobry wpływ na nerki i układ moczowy

zaczynamy od tego, że trzeba zebrać pokrzywę - młode liście nie parzą, zatem bez obaw :)
najlepiej jest zbierać te najświeższe, z samej góry rośliny...


można też zawsze pokrzywę kupić - teraz sezon, więc w wielu sklepach z eko żywnością, czy to w sieci czy na targowiskach, można znaleźć te śliczne zieloności :)
a jak pachnie!!!

potem trzeba umyć - dokładnie opłukać pod bieżącą, ciepłą wodą...


następnie zmiksować "na papkę" i zalać wodą - stosunek jest taki 1kg pokrzywy to 1 litr wody
i gotować, na średnim ogniu, ok.30 minut

potem należy odcedzić - ale pamiętajcie, że z papki pokrzywkowej można zrobić pyszną zupkę w stylu bałkańskim, nie warto więc wyrzucać ;-)

ja jeszcze zagotowuje odwar pokrzywkowy, a potem przecedzam z ewentualnych szumowin przez sitko wyłożone ligniną...

potem studzę, i dodaje do smaku miodu - prawdziwego, z dobrej polskiej pasieki :)

a następnie wlewam do słoiczków, wsadzam do wysokiego garnka, wlewam wody tak do ok.70% wysokości słoiczków (powinny być jednakowo wysokie), i pod przykryciem pasteryzuje - doprowadzam do wrzenia i trzymam tak przez 15 minut
potem gaszę gaz i czekam do wystudzenia wody - następnie wyciągam słoiczki, suszę ręcznikiem, dokręcam nakrętki i stawiam do góry dnem na blacie 

a rano, przykleiłam etykietki - wyszły za duże, ale co tam :)
z 700 gr pokrzyw i 700 ml wody oraz 2 łyżek miodu wyszły mi 4 słoiczki syropu - na zdrowie :D

sobota, 18 maja 2013

złom na wagę złota :)

po sieci krążą zdjęcia i tutoriale DIY bransoletek robionych z nakrętek śrubkowych i sznureczków...





podoba mi się taka biżuteria, a Wam?

postanowiłam, że zrobimy z dzieciongami takie właśnie bransoletki z okazji Dnia Mamy  - jedną egoistycznie dla siebie, a drugą dla mojej Mamy, która parę dni po świecie mam, ma urodziny :-) więc prezent od dzieciongów będzie z tej drugiej okazji dla niej :-)

zacznijmy od bransoletki dla mnie - kupiłam sobie tenisówki najzwyklejsze w ślicznym, ponoc mega modnym ;-) kolorze miętowym... tutaj już nieco brudny ten miętowy, hehehe :D

na ogół u nas w domu poranki są szybkie, więc lubię mieć buty, które prosto się zakłada - dlatego tez trampki noszę bez sznurowadeł... ale sliczne miętowe sznurówki zostały więc... będzie śliczna bransoletka, do kompletu z butami :)

nie chciałam robić bransoletki tak ot po prostu z nawleczonymi nakrętkami
z drugiej strony, skomplikowane wiązania to jednak byłaby trudność dla dzieciongów...
wymyśliłam więc takiego przekładańca, który ładnie będzie wyglądać i zarazem jest prosty do wykonania!

składamy sznurówki i robimy pętle z supełkiem, powstają nam 4 końce sznurków, nawlekając zawsze na środkowe dwie jedną nakrętkę, pozostałe dwie zakłądamy od tyłu nakrętki i wkładamy pomiędzy tamte wcześniejsze i nawlekamy na nie kolejną nakrętkę - brzmi trochę zakręcono, co...? może zdjęcia pomogą :)


oczywiście dzieciongi pomagały, a jakże!!!
zarówno przy pierwszej, jak i przy drugiej:



drugą bransoletkę zrobiliśmy w dość popularny i często spotykany w sieci sposób - czyli z potrójnego warkoczyka sznurkowego
potrzeba 3 sznureczki związane ze sobą, najpierw robi się ścisły warkoczyk, a następnie na zewnętrzne sznurki ściśle nawleka się po obu stronach nakrętki, tak by powstała jodełka - zdjęcia rozjaśnią może ;-)



wykonanie ich jest naprawdę proste i tanie! nam zrobienie tych dwóch zajęło jakieś 10 minut... a cena - wiadomo, groszowe sprawy w składzie metalo-budowalanym ;-)
a tak się prezentują nasze bransoletki:





planujemy jeszcze trochę pomysłów na Dzień Mamy podrzucić - także wpadajcie do nas, jeśli jeszcze szukacie inspiracji :)

piątek, 17 maja 2013

OoOoOo - Omlet!!!


nadrabiamy zaległości - zacznę od naszej kolejne samogłoski, która właściwie wieńczy nasz projektong JAJO

no właśnie - jajo... kształt jakiej literki przypomina Wam jajko...?


no oczywiście, że samogłoski O!!!

w ruch zaraz poszła szorstka tabliczka...



jak zwykle przy wprowadzeniu samogłoski, towarzyszy nam przy niej jakieś uczucie, tym razem jest to zdziwienie...

zadziwiamy się, że O - jest podobne w kształcie do jajka, a, że jajo ma na końcu właśnie O...

ale najbardziej jesteśmy zdziwienie, co powstanie z tego zestawu - ooo!


i kolejne zadziwienie: jak to z parówki można zrobić...serducho (na końcu znowu O :)!! )

i w końcu stało się jasne, aczkolwiek było wielkim zdziwieniem, że dzisiejsza samogłoska pochodzi od... OMLET :)

w czasie kiedy omlety dochodziły na patelni... dzieciongi poćwiczyły pisanie literki O - jak to zwykle bywa, najpierw w powietrzu całą ręką, potem na plecach brata paluszkiem, potem nogą na podłodze, a następnie w kaszce mannej (tym razem nie na light boxie, było za jasno ;)!)




no i oczywiście na kartce papieru kredką - słabo widoczne na zdjęciu, niestety....


Dziabongowe 'O' :)

Dzidziongowe 'O' - które przypomina omlet serduszko :D

no i oczywiście - zadziwiająca Omletowa kolacyjka :D



sobota, 11 maja 2013

rolling stones


 w trakcie majówki, wybraliśmy się nad Wisłę - chcieliśmy przepłynąć promem na drugi brzeg, jednak okazało się, że akurat 2 maja to ani święto, ani weekend, zatem promy nie pływają - klops!
ale nad rzeką było mnóstwo atrakcji i świetnie spędziliśmy czas... a jednym z zajęć naszych było zbieranie kamieni :-)



ten tydzień opiewał w same słoneczne dni, zatem niewiele nas było w domu, ale jak już byliśmy to zajęliśmy się tymi kamolami... i zainspirowani fotkami prawdziwych "kamieniowych" dzieł sztuki, na przykład takich:




...postanowiliśmy stworzyć nasze dzieła!
użyliśmy do tego lakierów do paznokci - mam ich dość sporo, bo co jakiś czas kupuję sobie różne kolorki, a jak wiadomo - lakiery lubią się zestarzeć, rozwarstwić, ale najczęściej to się po prostu ich kolory mi nudzą ;-)
i teraz idealnie przydały się do naszej kamiennej pracy!







a efekty? zobaczcie, co stworzyliśmy!
biedrona

domek biedrony

smerf vel. kransolud

stonka - kompanka biedronki (też ma swój domek)

oko zauropoda

kameleon vel. strachol
a tu wszystkie, które stworzyliśmy - jest jeszcze tęcza (wielokolorowa),
skoczek (taki zwierzak pustynny), łąka z kwiatami i autoportret Dziabonga

tego dnia odwiedziliśmy stadion narodowy - były otwarte trybuny, a stadionowe hot-dogi ponoć pyszne ;-)


chociaż najfajniejsze to były suszarki na dłonie w toaletach xD


oraz zaliczyliśmy imprezę Orzeł Może - dzieciongi bezkarnie biegały po placu Pałacu Prezydenckiego, zbierając, pod czujnym okiem BORowców, ulotki zrzucone z helikoptera :D

potem patrzyliśmy i śliniliśmy się na widok czekoladowego orła...

a potem dzieciongi chciały wymienić uzbierane ulotki na gadżet... ech - to nie był najlepszy pomysł, chociaż socjalizacja kolejkowa to wdzięczny temat do obserwacji :D
a gadżety...? no cóż - sami oceńcie ;-)

Majówkę mieliśmy przednią - może coś jeszcze o tym napiszę (w planach na pewno jeden post, inauguracja nowego projektongu!) :-)

trochę pomajówkowo się rozleniwiłam na blogu - mam masę zobowiązań i po prostu brakuje mi czasu na pisanie wpisów, ale wierzę, że już niebawem przedstawię Wam nasze poczynania - bo oczywiście niezmiennie działamy :)
na pewno będzie o książeczce na kolana - lap book o kwiatach, będzie też scenariusz zajęć z elementami Bon Depart, kilka inspiracji pomocy montessoriańskich, wprowadzenie nowej samogłoski w ramach projektongu JAJO, to rozpoczęcie nowego projektongu jak pisałam wyżej
oraz oczywiście nasze propozycje na Dzień Mamy :)
całuję i dziękuję za odwiedzanie bloga i zapraszam do zaglądania :*