trzeba brać do wora i z nimi pracować jak najwięcej - wszak to materiał dydaktyczny, plastyczny, sensoryczny, który "spada nam z nieba" - no...z drzewa ;-)
my pozbieraliśmy liście, chociaż zanim to się udało to się tarzaliśmy w nich, rzucaliśmy się na usypane góry liści, obrzucaliśmy nimi... fajnie było - i jakoś robactwo nam nie straszne ;-)
a jak już wróciliśmy z siatami liści to machnęliśmy w domu z nimi kilka różności...
dodaliśmy jeszcze pozostałe jesienne i inne skarby... ale - zobaczcie sami ;-)
Pani Jesień
na korpus i głowę posłużyły nam giętkie gałęzie wierzby płaczącej z liśćmi, sukienusia z liści klonu, oczka plastikowe, nos i usta z liści pociętych, korona z szyszek i piór znaleźnych, korale z czarnego bzu i jarzębiny, podstawka z dna butelki PET i darów jesieni...
Rytmiczne witraże
taśma klejąca, kilka rodzajów ususzonych liści - układałam rytm, czyli sekwencje kolejnych liści, dla Dzidzionga najpierw były 3, a dla Dziabonga 5 różnych... dzieciongi układały klejąc od razu na taśmie, a potem pach na szybę i wyszło efektownie całkiem :)
a przy okazji - bo tu się pojawiają liście miłorzębu, wiecie, że są dwupłciowe liście tego drzewka...?
liście chłopaki mają kreseczkę dzielącą, a liście dziewczyny nie mają :D
jeszcze zrobiliśmy coś jeszcze, ale o tym jutro :)
całuski!
Świetny pomysł z taśmami liściowymi a Pani Jesień z tym szelmowskim uśmiechem...:))
OdpowiedzUsuńhehehe, uśmiech to dzieło nożyczkowe Dziabonga ;-)
Usuńfajnie wyszła, choć strasznie chwiejna z niej panienka -lubi się wywracać ;-)