to ponoć hobby niejednego mężczyzny, a przez to i zmora wielu ich partnerek ;-)
dzisiejszym wpisem przedstawię Wam jak spędzają czas moja święta trójca - Tatong, Dziabong i Dzidziong - gdy ja w spokoju składam pracę dyplomową ;-)
jedyny mój udział w tym przedsięwzięciu był taki, że dałam dzieciongom po dużym spinaczu i, że im ugotowałam makaron - jako przekąskę dla rybaków-wędkarzy (szczerze polecam! mega patent na wycieczki, podróż czy dłuższe wyjścia - sam ugotowany makaron - energia w pudełku ;)! ) oraz jak się w praktyce okazało - makaron jako przynęta dla ryb :D
nóż Tatonga!!! potrzebny do ciosania patoli na wędki i odcinania sznurka ;) |
plastikowe kółko po zepsutym samochodzie jako pławik |
profesjonalnie szukanie robali... |
szukanie miejsca...w sumie było ich kilka, chyba 3 czy 4 ;) |
biorą czy nie biorą...? |
ALE! obok dzieciongów łowił chłopak i złowił małą, chyba młodą rybkę, więc wrzucił ją z powrotem do wody
dwa przesłania mi cisną się na usta z tego ich wędkowania:
1. zabawa nie zabawki!
2. nauka przez zabawę!
dwa przesłania mi cisną się na usta z tego ich wędkowania:
1. zabawa nie zabawki!
2. nauka przez zabawę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz