poniedziałek, 28 października 2013

warsztat naukowy - eksperymenty

uff, jakoś nie dałam radę wcześniej - ale już nadrabiam i zdaję relację z naszego drugiego warsztatu w ramach projektu Dziecko na Warsztat :)

tematem przewodnim była WODA
nie pierwszy raz gościła ona u nas - niejednokrotnie bawiliśmy się, sprawdzaliśmy :)

no to lecimy!

co potrzeba do naszego warsztatu:
- dwójka dzieciongów - choć może być i jedno, albo i 20-stka :D moje w wieku 3 i 5 lat, ale ciężko mi powiedzieć dla jakiej grupy wiekowej eksperyment nadają się najbardziej - ja mam lat tyle co dzieciongi razem wzięte pomnożone razy kilka i się mi podobało też i wiele się dowiedziałam ;-)
- troszkę czasu - u nas mniej więcej 2 dni, ale można to rozłożyć na więcej dni, choć też skupic w przeciągu jednego ;-)
- WODA - z kranu-zimna, ciepła, wrzątek, ale też taka naturalnie powstała-rzeka, staw
- kamienie, szyszki, patyki
- podgrzewacz (świeczka), talerzyk, kieliszek
- woreczek foliowy, świeczka, kubeczek, herbata ekspresowa
- aluminiowa puszka po napoju, miska z wodą, jakiś chwytak-np. nożyce, palnik-np.kuchenka gazowa
- strzykawka 20 ml, rodzynka
- olej, atrament, tabletka musująca, butelka bezbarwna
- lusterko, wiadro, miseczka szklana, folia-worek, gumka, cos ciężkiego-np.duża mandarynka
- 3 szklanki, 2 łyżki, łyżeczka, jodyna, woda utleniona, ocet, mąka ziemniaczana, witamina C

zaczęliśmy od pleneru i skończyliśmy na plenerze :)
w naszym pięknym parku byliśmy już jak było bardzo ciemno, więc zdjęcia nie oddają tego, o czym mogliśmy się przekonać
a mianowicie, że woda ma taką właściwość, że co być nie wrzucił i tak wyjdą na wodzie fale w kształcenie koła :D
dodatkowo te fale rozchodzą się coraz bardziej na boki, tworząc coraz większe koło - jak się wrzuci ciężki przedmiot lub z dużą siłą to koła będą szybciej i przez dłuższy czas się robić
fajnie tłumaczą to tak naukowo, choc przystępnie TUTAJ


po powrocie do domu zrobiliśmy sobie ciepłą herbatkę...


okazuje się, że woda tworzy swego rodzaju filtr, dzięki któremu woreczek foliowy, do którego jest ona nalana, trzymany nad ogniem nie topi się - jak zwykł to robić bez wody w środku (sprawdziliśmy :P śmierdziało strasznie...!)
co więcej - woda ta w woreczku się normalnie ogrzewa i osiągnęła temperaturę na tyle wysoką by...zagotować w niej herbatę!




jak już świeczka wyjęta, to wzięliśmy się za ciśnienie...
na talerzyk nalaliśmy wody i położyliśmy zapaloną świeczkę-podgrzewacz
potem nakryliśmy na świeczkę kieliszek i...i świeczka zgasła - bo tlenu brakło, ale woda uniosła ją do góry! a to dlatego, że





okazuje się, że to tajemnicze ciśnienie, ma duże znaczenie względem zachodzenia procesu wrzenia wody...
otóż - jesteśmy w stanie doprowadzić do wrzenia zimną wodę, jeśli ciśnienie będzie bardzo niskie...jak to zrobić?
najszybciej przy pomocy strzykawki, której wylot mocno zaciśnie się palcem, do środka strzykawki da się trochę zimnej (ok.25 st.C) wody i rodzynkę, dla zwiększenia efektu powstawania bąbelków powietrza wskazujących wrzenie - zobaczcie!


dalej w klimacie ciśnienia - zgnieciemy puszkę przy pomocy zimnej wody :)
nagrzewamy puszkę nad palnikiem (osoba dorosła potrzebna obowiązkowo!)

nagrzaną - nieuszkodzoną puszkę wrzucamy (stroną otworka!) do zimnej wody, co sprawiając nagłą silną zmianę temperatur doprowadzając do obniżenia ciśnienia na zewnątrz puszki, które ją po prostu zgniecie!


czas najwyższy się położyć spać, a przed spaniem tylko zrobimy sobie do zabawy ocean w butelce :)

najpierw rozpuszczanie - czyli patrzymy jak atrament się miesza z wodą... proces zachodzi nieco wolniej, gdyż woda nie jest bardzo ciepła - ale efekt jest ładniejszy :D

dolewamy olej- olej ma mniejszą gęstość od wody, dlatego też unosi się nad jej powierzchnią, co tworzy 2 warstwy - jak z oceanem i niebem :D


można butelką ruszać, robią fale małe, duże, tworząc sztorm - ale po burzy przychodzi spokój i warstwy zawsze będą tak samo w butelce wyglądać :)

następnego dnia rano wykorzystaliśmy nasz ocean z butelce do innego celu - odlaliśmy nieco wody z atramentem, dolaliśmy oleju i...wrzuciliśmy tabletkę musującą! 



absolutny hit naszego warsztatu - butelka stoi w pokoju i co jakiś czas wrzucamy tabletkę musującą by ten efekt mieć lawy pływająco-skaczacej mieć co jakiś czas
a jak się podświetli od spodu lub z góry butelki, a w pokoju jest ciemn - to efekt lampki dodatkowo pobudza :D

potem poszliśmy się kąpać i... zaparowaliśmy lustro :D
i malowaliśmy na nim - to na dole to ponoć ja w wydaniu Dziabonga 

więc skupiliśmy się na parze wodnej - co to jest, skąd ona jest?
i że my też ją tworzymy - dodychając, sprawdziliśmy na lustereczkach


potem Dzidziong zaparowywał szybę drzwi balkonowych i też stworzył mój portret :)

jak w temacie pary wodnej to zrobiliśmy mały test jej skraplania - nalaliśmy wrzątek do wiadra, włożyliśmy miseczkę szklaną
potem nakrylismy ją folią, którą przymocowaliśmy gumką wokół wiadra i mniej więcej nad miseczką naciągnęliśmy folię i obciążyliśmy ją mandarynką...teraz czekamy czy w miseczce po jakimś czasie zbierze nam się woda ;)



a że wiadomo, że dzieciongom najciężej idzie czekanie ;-)
to od razu wzięliśmy się za zrobienie zegara - oczywiście na bazie wody :-)
Dziabong robił zawiesinę mąki ziemniaczanej, a Dzidziong roztwór wody z witaminą C
ja natomiast zajęłam się tworzeniem "herbaty" z jodyny i octu



pierwsze element za nami, a drugi - to już niejako osobny eksperyment, bo kolor 'herbaty' znikł po dodaniu roztworu wody z wit.C!


potem niewiele się zmieniło po dodaniu zawiesiny skrobii...ale dzieciongi wymięszały miksturę ekspermentalną z dodatkiem 2 łyżeczek wody utlenionej


no i teraz znów trzeba czekać...ale warto! my dodaliśmy niewiele roztworu wody z wit.C i szybko zaobserwowaliśmy zmianę naszej mikstury



a to znaczyło, że pora zabrać się za sprawdzenie skraplania się pary wodnej i...i udało się w miseczce była woda, a worek był oczywiście cały mokry :)




na koniec warsztatu - jak pisałam na początku - był plener!
pobawiliśmy się w Misie-Patysie, kto zna przygody Kubusia Puchatka ten wie, ale napiszę ;)
trzeba mieć rzekę i mostek - jak się to ma to się określa w którą stronę rzeka płynie, czyli jaki ma nurt
i potem wrzucić patyki z mostu po tej stronie, aby patyki przepłynęły pod mostem i wypłynęły po drugiej jego stronie - właściciel patyka, który wypłynie jako pierwszy wygrywa w danej rundzie...
było ciemno, więc nie widać nic na zdjęciach rzeki...ale każdy z dzieciongów wygrał, bo rund zrobiliśmy kilka :D


i to by było na tyle :)


zapraszam Was do odwiedzenia innych blogów będących w projekcie Dziecko na Warsztat

DZIECKO NA WARSZTAT


do zobaczenia 25 listopada na kolejnym warsztacie, a tematyka jakże smaczna i superaśna będzie!
bo szykują się warsztaty kulinarne :D


19 komentarzy:

  1. Misie patysie to ulubiona gra plenerowa Tygrysa jak miał 20 miesięcy. Codzienna spacerowa rozrywka i miałam jej już po dziurki w uszach, a dziś zupełnie już o tym nie pamiętałam :)

    Super te Wasze poczynania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. u nas daleko do rzeki, a zresztą na Wiśle w W-wie, to średnio da się zrobić, bo jednak mosty dość tłoczne samochodowo...
      a parkowe wody to takie stateczne, że patyki nam nie przepływały :/
      ale w Misie-patysie bawimy się u babci - i to właśnie foty z weekendu u babci nad Sołą :)

      Usuń
  2. Ale się fajnie bawiliście :-D u nas też dużo wody :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. :) o Misie Patysie... Dzieciakom też się ta zabawa strasznie podobała. To z podgrzewaniem woreczka z wodą to dla mnie nowość. Na pewno spróbujemy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wypróbujcie koniecznie!
      tylko tak podpowiem, żebyście za dużo tej wody tam nie dawali - bo to jednak trochę trwa :D

      Usuń
  4. Wspaniałe eksperymenty! Podgrzewanie wody w torebce foliowej? Hmmm, do głowy by mi nie przyszło... Zgniatanie puszki też fajne. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj z tym zgniataniem to się namęczyliśmy,...najpierw nad świeczką były próby ;)
      i chyba by wyszło, tylko, że mamong gapa ciągle wkładała puszkę dnem do wody - a tu ważne jest, aby wrzucić tą stroną, po której jest otwór :-)

      Usuń
  5. Ekstra! No i właśnie z powodu tego tajemniczego ciśnienia u nas na wysokości 2500 m n p m woda wrze wcześniej niż 100C...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no właśnie zauważyłam to kiedy zaczęłam pić yerba mate - kupiłam sobie wtedy termometr do naparu i jakież zdziwienie moje było, gdy widziałam temp. między 80, a 86 na termometrze, gdy woda wrzała w garnku... teraz - dzięki warsztatowi wiem, że na wrzenie cieczy wpływa także ciśnienie, ha! człowiek uczy się całe życie :D

      Usuń
  6. wow, ilu nowych rzeczy się dowiedziałam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cieszę się!
      przyznam się, że ja też się doedukowałam ;-)

      Usuń
  7. Och, muszę częściej wyprowadzać córkę w plener!
    Podgrzewanie wody w torebce i puszki musimy koniecznie "przerobić" samodzielnie. Koniecznie! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wspaniałe doświadczenia! U nas też było z wodą, a jednak ciut inaczej. Muszę podpatrzeć u Was i uzupełnić nasz warsztat o zabawy z puszką i z ciśnieniem. Będzie świetne uzupełnienie. Pozdrawiam i dziękuję za pomysły na jesienne wieczory :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetne doświadczenie! Zgniatanie puszki i gotowanie w strzykawce też będziemy musieli przetestować!
    Dzięki za ten warsztat i za Waszą obecność w DZIECKU NA WARSZTAT!
    Czekam już na kulinarny :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Super:) fajne doświadczenie z puszką i rodzynką. Podpoatrzymy

    OdpowiedzUsuń
  11. Naprawdę bardzo fajnie napisano. Jestem pod wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń