bramę zbudujemy z serc
a z tych dusz co tak gorące
zbudujemy sobie piec
rozpalimy mały ogień...
ten fragment piosenki "Mały obóz" jest możliwe części z Was znany - szczególnie tym związanym bliżej lub dalej z harcerstwem :-)
a ja właśnie chciałam o ustawianiu małego obozu czyli o...namiocie!
tak, tak, tak - pojechałam z dzieciongami i ich babcią na camping, na wakację pod namiot
i powiem Wam, że to jest FANTASTYCZNE, za co dziękuje przede wszystkim babci dzieciongom - bo gdyby nie Ona, to by tak fajnie nie było - ale o tym zaraz...
jakiś czas temu Pomysłowa Mama na fanpage'u FB swoim wkleiła taką fotkę:
i wiecie co...coś w tym jest ;)
my byliśmy TUTAJ, w Łebie - polecam gorąco! możliwe, że i my tu wrócimy jeszcze kiedyś ;)
a nasz mały obóz wyglądał tak
niby spartańskie warunki, bo kuchnia polowa, brak tez jakiejś altanki i dużego stołu, ALE: biwakowanie w dzisiejszych czasach to jest naprawdę luksus - termowentylator (grzał nam i suszył jak trzeba było), palnik elektryczny i czajnik elektryczny (wiadomo...), lodówka turystyczna (cudowny wynalazek!), dostęp do pralki swobodny, no i najważniejsze...wifi :D (choć czasem znikało, ale było)
no i hamak - genialny pomysł babci dzieciongów, zakupiony już w trakcie jazdy nad morze, cudnie się sprawdził!
no i hamak - genialny pomysł babci dzieciongów, zakupiony już w trakcie jazdy nad morze, cudnie się sprawdził!
ale "wczasy pod gruszą" - dosłownie i w przenośni :) (chociaż te nasze to bardziej pod sosną i brzózką :P) - to idealny moment na obserwowanie przyrody...było jej mnóstwo!
jako pierwszą, obowiązkowo muszę przedstawić Wam naszą zieloną sąsiadkę, Panią Żabkę, która zamieszkała pod moją i dzieciongów sypialnią namiotową ;)
jako pierwszą, obowiązkowo muszę przedstawić Wam naszą zieloną sąsiadkę, Panią Żabkę, która zamieszkała pod moją i dzieciongów sypialnią namiotową ;)
wymieniać by można bez końca jakie to stworzenia widzieliśmy w naturalnym środowisku i w jakiś ogrodach czy parkach rozrywkowo-oświatowych, ale skupię się na jednym owadzie, który przykuł nasza uwagę dość mocno bo było go mnóstwo - taka oto gąsieniczka...
nie byłoby to jakoś nadzwyczajne, gdyby nie to, że było nam dane obejrzeć dalszy cykl jej rozwoju - czyli przemianę w kokon
kokon, został założony w naszym namiocie i ze względu na spore lęki Dzidzionga, przenieśliśmy go na sosenkę...
...a po paru dniach i jednej bardzo wietrznej i deszczowej nocy, po kokonie gąsienicy zostało takie coś...
i w ten oto sposób rozpoczęliśmy ostatni projektong, z którym związane jest zapoznawanie samogłosek, czyli projektong: OWADY
o wcześniejszych projektongach, jak także o tym napiszę skrótowo, już niebawem, o naszym biwakowaniu i podróżowaniu także - do następnego, buźka!
oooo owady - my też mielismy mozliwość oglądania przemiany z gąsiennicy w ... no właśnie u nas to nie był taki prawdziwy motyl...
OdpowiedzUsuńopiszemy wkrótce i u nas :)
owadYYYYY - bo literką przewodnia jest Y ;-)
Usuńa na Wasza relację czekam z niecierpliwością!!!
ps. widzimy się dziś w przedszkolu na zajęciach...?
Bardzo fajnie napisany artykuł. Jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuń