poeksperymentowałam przy stworzeniu muffinek... wyszły na serio boooskie!
co prawda nie były jakieś pulchne i chrupiące z wierzchu - bardziej określiłabym je, że ewidentnie wilgotne i takie ciężkie ciasto wyszło, ale świeżość muffinek była zaskakująca! jeszcze po 10 dniach były przepyszne! a i zostawienie ich na stole bez przykrycia nic im nie zrobiło, zatem...polecam ;-)
a! i Mikołąjowi też smakowały - pustą miseczkę zostawił TUTAJ
najpierw trzeba zająć się miąższem - ja wrzuciłam do malaksera i dodałam 3/4 szklanki wody i zmiksowałam
następnie wbiłam dwa małe jajka i niecałą połowę szklanki oleju i zmiksowałam ponownie
piekłam 20 minut w temperaturze ok.200 stopni z termoobiegiem - choć mój piekarnik to jest nieco dziwny, więc... nie ufajcie tym danym ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz