tylko bardzo sezonowe, lubiane, aromatyczne, zdrowe, smaczne - cytrusy!
ten temat obraliśmy sobie na zabawy ostatniego tygodnia i takim fotograficznym skrótem pokażemy Wam co takiego robiliśmy
tak naprawdę to zadania rozłożyły się na takie dwa duże działy - tak też je przedstawię ;-)
jednak wszystko zaczęło się od...? zakupów! z nich foto-relacji nie ma, ale zakupy to mega rozwijająca aktywność z mnóstwem - szeroko rozumianych - edukacyjnych możliwości!
kiedy już mieliśmy co potrzebowaliśmy to przygotowałam dla dzieciongów kartoniki z zadaniami
powodów dla których wybrałam taką metodę dydaktyczną jest kilka, a niektóre z nich zauważycie na fotkach :-)
karteczki przede wszystkim miały być pomocniczym materiałem konkretnym motywującym Dziabonga i Dzidzionga do samokontroli - i powiem Wam, że to działa!
jak działa? zobaczcie sami :)
karteczki przede wszystkim miały być pomocniczym materiałem konkretnym motywującym Dziabonga i Dzidzionga do samokontroli - i powiem Wam, że to działa!
jak działa? zobaczcie sami :)
1. zaczęliśmy od oka - czyli zadaniem dzieciongów było patrzeć na owoce i wykonywać zadanie związane z percepcją wzrokową, czyli ułożyć je w kolejności co do wielkości - od najmniejszego do największego, tylko patrząc i wskazując na owoce (układanie ich w szeregu należało do mnie)
"to nie pasuje!"
ta-dam :D
2. kolejny etap - łapka, czyli dotykamy owoców, sprawdzamy czy szereg jest odpowiednio ułożony, dzięki mierzeniu obwodów owoców przy użyciu sznurka
okazało się, 3 środkowe owoce miały niemalże taki sam obwód, podobnie 2 owoce będące prawie najmniejsze.
3. nadszedł moment na słuch (uszko) - podawałam dzieciongom nazwy owoców, a potem dałam im kartoniki z pierwszymi sylabami tych nazw i ich zadaniem było dopasować każdy kartonik z sylabą do odpowiedniego owocu
to zadanie dużo kosztowało dzieciongi - ale jak już skończyli to się turlanie po podłodze zaczęło (turlanie dzieciongowo-mamongowo-owocowe) :D /fotek brak, bo zabawa była przednia!/
4. kolejnym etapem to było wąchanie (nosek)...
ale mamong się popisała, bo pocięła limonkę, pomarańczę i cytrynę w plastry i...jakoś tak wyszło automatycznie wcześniejsze ćwiczenie matematyki i porównywania zbiorów ;-)
ale mamong się popisała, bo pocięła limonkę, pomarańczę i cytrynę w plastry i...jakoś tak wyszło automatycznie wcześniejsze ćwiczenie matematyki i porównywania zbiorów ;-)
no, a potem wąchanie - zostały po dwie końcówki owoców, po jednej dla każdego dziecionga i...wąchali!
porównywali... dałam im jeszcze po klemenetynce, aby powąchali ją przed obraniem, a potem zdjęli z niej skórkę i powąchali - swoją drogą obieranie to trudna sztuka!
jakoś tak automatycznie to wąchanie przeszło w smakowanie (buzia z języczkiem) :D
dzieciongom zrobiłam memory smakowe - ubaw po pachy, bo to kwaśne jak szlag ;-)
było pysznie :D
5. następne zadanie to typowo świąteczny trening motoryki małej (pomarańcze z goździkami)
w naszym przypadku dodatkowo potrenowaliśmy samogłoskę O i sylaby CO i OC - napisałam mazakiem na pomarańczy te sylaby, dzieciongi najpierw palcem dotykały po napisie czytając go na głos, a potem wtykały po śladzie goździki i znów palcem dotykały i czytały
a z drugiej strony pomarańczy - inwencja własna wzoru z goździków :)
jak już wspominałam - zadania zrealizowaliśmy w takich dwóch działach, drugi dział rozpoczęliśmy oczywiście...zakupami - a jakże :D
ale że byliśmy na targu, to nie mieliśmy okazji samodzielnie ważyć owoców to też nadrobiliśmy to w domu - prosty patent: wieszak i dwa worki :)
ale że byliśmy na targu, to nie mieliśmy okazji samodzielnie ważyć owoców to też nadrobiliśmy to w domu - prosty patent: wieszak i dwa worki :)
dzięki temu mogliśmy ułożyć owoce w kolejności pod względem ciężaru - od najcięższego do najlżejszego
potem rozdzieliliśmy je pod względem koloru - pojawiło się pojęcie pary, bo dwa owoce zostały bez kolorystycznej pary (Dziabong je automatycznie nazwał Czarnymi Piotrusiami :D)
6. kolejne etapy zadań z karteczek to praca w kuchni - najpierw sok z pomarańczy (wyciskarka do cytrusów)
soków wyciskanie nam się spodobało - to lecimy z grejfrutami! o wow, jakie one są różne! i wszystko to są grejfruty??? :D
z tych wydrążonych skórek zrobiliśmy lampiony - użyliśmy ich w kąpieli była magia :)
(foty tego nie oddają, tym bardziej, że robione już po kąpieli dzieciongów)
7. sok wypity,to teraz kroimy skórkę pomarańczową do kandyzowania (ostatnie zadanie z karteczek - z narysowanym nożem)
kandyzowanie nieco nie wyszło... bo jednak skórkę należało albo wymoczyć, albo wygotować przed zalaniem wodą z cukrem... no i do tego nie wycięliśmy białego środka...
a na koniec - coś extra, gratis, promocyjne ostatnie zadanie :D
zadanie było znowu nawiązujące do zbliżających się świąt...tworzenie łańcucha choinkowego - z wcześniejszych prac mieliśmy wysuszone plasterki cytrusowe, ale też skórki zjedzonych owoców, z których wycięliśmy gwiazdki
z kolorowych karteczek zrobiliśmy harmonijki...
...i potem wszystko połączyliśmy igłą i nitką i zawiesiliśmy na naszej choince :)
uf... to by było na tyle :)
lubicie cytrusy...? bo my baaardzo!
a w naszym mini projekcie poznaliśmy, używaliśmy, zjadaliśmy owoce nastepujące:
pomelo; grejfruty - sweetie, różowe, żółte; pomarańcze - pinokio i czerwone; klementynki; mandarynki; cytryny; limonki; kumkwaki (kumqak)
lubicie cytrusy...? bo my baaardzo!
a w naszym mini projekcie poznaliśmy, używaliśmy, zjadaliśmy owoce nastepujące:
pomelo; grejfruty - sweetie, różowe, żółte; pomarańcze - pinokio i czerwone; klementynki; mandarynki; cytryny; limonki; kumkwaki (kumqak)
ale pomysłów!!!
OdpowiedzUsuńO proszę ile ciekawych rzeczy można zrobić z cytrusami... :)
OdpowiedzUsuńwow! jestem pod wrażeniem! brawo Mamong:D
OdpowiedzUsuńAle fajnie! Ale smacznie! Ale kwaśno! Ale cytrusowo!
OdpowiedzUsuń;-)
No to się zcytrusowaliście na maxa :)
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem pomysłu! Rewelacja :) Jak Młoda podrośnie musimy się też w ten sposób bawić :))
OdpowiedzUsuńprzesmacznie :)
OdpowiedzUsuń