zebrałam już wszystkie materiały do utworzenia lapbook z projektongu o kwiatach, ale ja to mam pecha chyba...najpierw tatong zepsuł aparat, a teraz z Dzidziongiem zepsuliśmy laminiarkę :(
i to w trakcie foliowania materiałów do książeczki na kolanka "Kwiaty"...
jakieś fatum? nie wiem...
ale nasze zabawy przedpołudniowe baaaardzo owocne!
zobaczcie sami!
zaczęło się od zabawy, podpatrzonej u Mamy Dory
wszystkie parasole domowe pootwieraliśmy - niezły trening koordynacyjno-motoryczny dla dziecionga, swoją drogą ;-)
i poukładaliśmy je w naszym kąciku kanapowym, co wyglądało tak:
zabawa trwała baaardzo długo, choć po jakimś czasie stała się nudna ;-)
zatem pogadaliśmy sobie o tym, co to jest parasol i po co on jest?Dzidziong orzekł bez wiekszego namysłu, że dla ochrony - i tym samym strzelił prosto w sedno :D
pokazałam mu symbole/znaczki/piktogramy - zaczęłam od parasola, który oznacza ochronę (przed wilgocią, ale to nic ;P)
i pociągnęłam temat ochrony, ale nakierowałam Dzidzionga w stronę kwiatów - co to znaczy, że rośliny są pod ochroną?
no i kolejny znak - nie zrywaj kwiatów (ogólnie mówiliśmy o nim 'nie niszcz roślin')
przypomnieliśmy sobie jakie znamy kwiaty, które są w Polsce chronione - okazało się, co mnie bardzo miło zaskoczyło, a Dzidizong był z tego powodu dumny jak paw, że pamiętał wszystkie!!! wszystkie, które poznalismy dotychczas czyli: przebiśnieg, krokus i pierwiosnek
i metodą kart do nauki trójstopniowej Montessori - no, lekko zmodyfikowałam ;) - poćwiczyliśmy sobie znajomość tych kwiatków oraz ich nazwy (tutaj czytanie globalne właściwie też jest...)
ależ się nam spodobało pracowanie przy stoliczku!!!
że od razu zrobiliśmy zadanka z naszego lapbooka - brakujące elementy obrazka Pani Wiosny oraz historyjkę obrazkową z dmuchawcem, oba ćwiczenia, właściwie rysunki, pochodzą z zeszytów ćwiczeń Wyd.Olesiejuk (polecam!!!)
zaczęliśmy od Pani Wiosny i układaliśmy, układaliśmy...
potem zabraliśmy Wiosnę na spacer po parasolem między kwiatkami rozsypanymi na podłodze
no i na koniec historyjka obrazkowa - wcale nie taka łatwa! ale Dzidziong z moja pomocą sobie poradził świetnie!
Dzidziong wolał zjadać na niby dmuchawce - ubaw po pachy :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz