czwartek, 21 lutego 2013

Bon Depart czyli Dobry Start

i się nawet zrymowało :-)
muszę podkreślić na samym wstępie, że znawcą tych metod nie jestem - natomiast podobają mi się, cele, techniki, formy i metodę pracy znam, zatem stosuje jako mama dwójki małych dzieci - o!
i jestem pewna, ze im nie szkodzę - a nawet wręcz przeciwnie ;-)


żeby przybliżyć Tym, którym te metody nic nie mówią wklejam skrót zaczerpnięty stąd:
Twórczynią metody była Thea Bugnet, Holenderka z pochodzenia zajmująca się W.F. Polska wersja metody „Bon Depart” czyli metoda dobrego startu została przedstawiona przez M. Bogdanowicz, H. Jaklewicz, W. Loebl w 1969 r. W polskiej wersji w porównaniu z oryginałem wprowadzono szereg nowych elementów: formę i układ ćwiczeń według własnego pomysłu, opracowano też nowe zestawy wzorów, do których dobrano polskie piosenki ludowe i dziecięce.
W metodzie tej występują 3 rodzaje ćwiczeń:
- ćwiczenia ruchowe (usprawnianie analizatora kinestetyczno - ruchowego);- ćwiczenia ruchowo - słuchowe ( usprawnianie analizatora kinestytyczno - ruchowego i słuchowego);- ćwiczenia ruchowo - słuchowo - wzrokowe (3 analizatory: kinestetyczny, ruchowy, słuchowy i wzrokowy).

dzisiaj pracowaliśmy w oparciu o pląs-piosenkę "Ojciec Wirgiliusz" i nasze może zajęcia nie wyglądają tak, jak zaplanowali sobie to twórcy metody, ale to wynika z inspirowania się ideą oraz adaptowania jej do naszych warunków domowych :)

zaczęliśmy od zabawy z chustą animacyjną - prosiłam dzieciongi bysmy szli w prawo, potem w lewo, byśmy ruszali chustą jedną reką, potem drugą i obiema, robili dwa kroki do przodu, dwa do tyłu, wchodzili pod chustę, na chustę (to takie ćwiczenia orientacyjno-porządkowe)
i potem dzieciongi położyły się na chuście i posłuchały poraz pierwszy nagrania piosenki "Ojciec Wirgiliusz" i następnie próbują ją śpiewać wraz ze mną i nagraniem


potem dzieciongi maszerowali po kole do rytmu piosenki, a następnie wybrali sobie instrumenty muzyczne na których wybijali rytm "Ojca Wirgiliusza"


potem zapląsaliśmy, tak klasycznie w "Ojca Wirgiliusza" - kurka dziurka! jaka to fajna zabawa jedna jest :)

i później pokazałam chłopcom wzór graficzny - od razu wiedzieli, że to przecież Ojciec i dzieci obok, bystrzaki ;-)

pokazałam dzieciongom, że można śpiewając piosenkę rysować ten wzór i potem odtwarzali to samodzielnie: 


następnie dostali ten sam wzór, ale stworzony z różnych faktur - pierwsza partia była widoczna 'gołym okiem' (żółta bibuła i sznurek), druga partia nie była już taka oczywista (folia bąbelkowa i tiul)
dzieciongi dotykały, śpiewały - pełna fascynacja! 


chyba najfajniejszy moment tych naszych zajęć - pisanie po mące (jakoś nie mam piachu, a mąka krupczatka jest nawet przyjemniejsza do pracy, moim zdaniem)
oczywiście wzór graficzny jest dostępny i pierwsze zadanie do pisanie paluchem wzoru:


potem trochę zabawy w mące i swobodnego pisania:

Dziabong dorysował Ojcu i dzieciom twarze i rączki oraz kotka 

kolejnym etapem było pisanie po mące przyborem (mazak, ale zamknięty)
najpierw wzór, potem też swobodne pisanie

dzieciongi dostały ode mnie swoje kartki ze wzorem Ojca i dzieci i mazakiem po śladzie pisali ten wzór

a następnie wylepiali go plasteliną: 

praca Dziabonga

praca Dzidzonga - samodzielna, on ma 2,5 roku!!!

ostatnim etapem z pisania było pisanie samodzielne z pamięci wzoru - wyszło zacnie!
Dziabongowe

Dzidzongowe

na sam koniec pobawiliśmy się w "Ojca Wirgiliusza" przy pomocy chusty animacyjnej - zastanawiałam się, jak to wyjdzie, ale mega, na serio polecam!

a w ramach relaksu, jak zresztą często kończymy takie zajęcia, zawinęłam dzieciongi jak dzidziusie w chustę i spiewając piosenkę "Ojciec Wirgiliusz" w formie kołysanki, bujałam ich trzymając za dwa boki chusty



wypróbujcie w domu - polecam gorąco!
będę systematycznie wrzucać Wam nasze zajątka oparte na tych metodach - ku dalszej inspiracji :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz