piątek, 15 lutego 2013

walę tynki? nie!

nikt z nas walić głową w ścianę nie walił - chociaż można było... bo walentynki do naszych bliskich jeszcze nie zostały wysłane (!)
ale co tam... wychodzę z założenia, że święto zakochanych, czyli właśnie Walentynki, podobnie jak i święto zmarłych, które nie wiedzieć czemu odchodzimy w Dzień Wszystkich Świętych, to takie okazje, w których na piedestał wyciągamy to, co jest tak naprawdę codziennością naszą - bo przecież to nie jest tak, że 14. lutego bardziej kochamy naszych bliskich, a jedynie 1. listopada pamiętamy o tych, którzy odeszli. To jest jedynie okazja, by dac temu wyraźny dowód, by nasze uczucia mogły w pełni wybrzmieć, choć tak naprawdę grają nam melodię przez cały czas...
A może myślę idyllicznie...?
nawet jeśli - to co tam! nic w ten sposób nie tracę, ba! staję się bogatsza o kolejne święta, które mogę miło uczcić!

nasz tegoroczny obrządek walentynkowy to dla domowników ciacho (o nim, a właściwie o jego remake'u jutro, bo już pochłonięte, więc piekę drugie i napiszę o nim), a dla bliskich dalekich (czyli daleko od nas mieszkających) w przesyłce takie skarby:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz