niedziela, 3 lutego 2013

najedli się szaleju

zwariowałam!
totalnie wytrąciłam się z równowagi, choć tak naprawdę nie wiem jak to ująć słowami - wybuchłam? eksplodowałam? gotowałam się?
nie istotne jak to nazwać... istotne to to, że to się DZIAŁO
zawsze w takich chwilach próby siły i wytrzymałości rodzicielskiej, które są dla mnie trudne tak wychowawczo, emocjonalnie i często czysto fizycznie, bo pod pancerzem rodzica z tarczą walczącym i pod przykryciem otulającego troską i wsparciem opiekuna, gdzieś głęboko we mnie w środku moje ja, jako mała dziewczynka strasznie płacze i cierpi, a to drugie ja, psotny bączek chciałoby spontanicznie, bez granic cieszyć się i nie przejmować...
ale jestem dorosła i, zanim coś zrobię, stawiam sobie przed oczami podpatrzone w jednym z gabinetów pedagoga szkolnego, u którego byłam na praktykach, takie obrazki:





mamong, stay strong - you can do this!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz