zatem trzeba było coś wykorzystać bardziej śliskiego - więc pomysł padł na słomkę do picia, ale sznurek jest za gruby i kołtuniący się (to po prostu włóczka ze starego sweterka i podczas prucia zatraciła swoją fakturę i teraz się niteczki rozwarstwiły i nierzadko tworzą supełki/kołtuny...), więc idea padła
ale plastikowe kółeczko po skończonej taśmie klejącej...? eureka! to jest to!!!
sznurek przywiązany od karnisza, do stojaka na wodę w drugim pokoju i jest - najprawdziwsza tyrolka dla zabawek w warunkach domowych :-)
ważne jest by zamontować jakiś system umożliwiający wciąganie naszego wagonika na sam szczyt - u nas to był drugi sznurek przymocowany do kółeczka, który przełożony został przez karnisz i zwisał w dół, aby za niego ciągnąć - zabawa trwała dłuuugo i Dziabong był w stanie sam się nią zajmować, genialne B-)
tu uwieczniona mało-posuwista sytuacja z użyciem rolki do tyrolki... |
natomiast nad kółeczkiem plastikowym po taśmie to nie można było nadążyć! |
...i naprawdę ciężko było cyknąć fotkę nawet! |
tu znowu pod światło zdjęcie (wiadomo...tatonga nie było, mamong foty beznadziejne cykała ;P), ale na tym zdjęciu widać Dziabonga, który wciąga wagonik na sam szczyt... |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz