wtorek, 5 marca 2013

tyROLKA

no tak... miała być tyrolka z rolki po papierze toaletowym, ale okazało się, że rolka i sznurek tworzą zbyt duże tarcie ze sobą (czy jak to się tam po fizycznemu mówi...)
zatem trzeba było coś wykorzystać bardziej śliskiego - więc pomysł padł na słomkę do picia, ale sznurek jest za gruby i kołtuniący się (to po prostu włóczka ze starego sweterka i podczas prucia zatraciła swoją fakturę i teraz się niteczki rozwarstwiły i nierzadko tworzą supełki/kołtuny...), więc idea padła
ale plastikowe kółeczko po skończonej taśmie klejącej...? eureka! to jest to!!!

sznurek przywiązany od karnisza, do stojaka na wodę w drugim pokoju i jest - najprawdziwsza tyrolka dla zabawek w warunkach domowych :-)

ważne jest by zamontować jakiś system umożliwiający wciąganie naszego wagonika na sam szczyt - u nas to był drugi sznurek przymocowany do kółeczka, który przełożony został przez karnisz i zwisał w dół, aby za niego ciągnąć - zabawa trwała dłuuugo i Dziabong był w stanie sam się nią zajmować, genialne B-)

tu uwieczniona mało-posuwista sytuacja z użyciem rolki do tyrolki...

natomiast nad kółeczkiem plastikowym po taśmie to nie można było nadążyć!

...i naprawdę ciężko było cyknąć fotkę nawet!

tu znowu pod światło zdjęcie (wiadomo...tatonga nie było, mamong foty beznadziejne cykała ;P),
ale na tym zdjęciu widać Dziabonga, który wciąga wagonik na sam szczyt...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz