poniedziałek, 4 marca 2013

A-ntarktyda!

chyba nie wspominałam nic, że bardzo cenię sobie metodykę nauki czytania wg prof. Jagody Cieszyńskiej - metoda sylabowa, konkretnie symultaniczno-sekwencyjna, a pani profesor opracowała nawet cudowne książeczki "Kocham czytać", dzięki której rodzice/opiekunowie/nauczyciele/terapeuci mogą wprowadzać naprawdę bardzo małe dzieci w świat liter i czytania... niekoniecznie pisania - ale ja to nieco zaczęłam łączyć ;-)
książeczki czytamy już jakiś czas - będzie chyba nawet pół roku! gorąco je polecam, są świetne!


i teraz tak - nie będę się rozpisywać o metodzie, teorii itd - to nie jest blog nauczycielski, ani naukowy, a mamongowy ;-)
dlatego też bardzo proszę tych, którzy metodę znają, lub znają inne metody wprowadzania liter i nauki czytania i pisania ich, o wzięcie na luz i przymrużenie oka na to, co tu piszę - bo ja wiem, ja na serio jestem w pełni świadoma, że metodycznie to, to wszystko leży i kwiczy :D
jednak no cóż... ja to mamong jestem dla moich Dziabonga i Dzidzionga, a nie tam pani od polskiego, co nie ;) ?

więc zacznę od początku...
postanowiłam, że wraz z każdym projektem będzie pojawiała się nowa samogłoska, gdyż tak jak proponuje prof. Cieszyńska jedynie samogłoski można wypowiedzieć w izolacji, z takim samym brzmieniem, jak w wyrazach...
oczywiście korzystam z liternictwa drukowanego i to z wielkich liter - gdyż są one po prostu dużo prostsze zarówno percepcyjnie, jak i koordynacyjnie oraz motorycznie dla małego dziecka do ogarnięcia...


w projektongu ZIMA - samogłoską jest "A", jak zimA ;-) a tak poważnie to jak: "A! jaka piękna Antarktyda!"
trochę w polączeniu metodyki waldorfskiej i symultaniczno-sekwencyjnej wyszedł mi taki twór, jaki przedstawiam Wam właśnie w tej chwili :-)


nasza przygoda w zdobyciu Antarktydy zaczęła się od... zabawy w "Zrobimy sztorm" z użyciem chusty animacyjnej do piosenki G.Turnaua - dzieciongi już znają właściwie cały tekst, także wielkie WOW!

następnie, wzięliśmy globus i pokazywaliśmy, gdzie jest kolor niebieski, jak woda (czyli morza, oceany i inne wody świata), gdzie jest zielony, czerwony i żółty, jak trawa, glina i piasek (jak mają lądy na naszym globie) i w końcu, gdzie jest biały, jak... no jak śnieg :-)
i wiecie co najlepsze - oni to wiedzieli! że Antarktyda to zimowy kontynent i jest tam biegun południowy i nie wiem, na ile to rozumieją, ale nie jest im ta wiedza obca...




 kolejnym etapem było takie mini doświadczenie, które miało pomóc w zrozumieniu jak to się robi mapy, dlatego zaczęliśmy od kulania mini Ziemi z plasteliny...


a następnie rozpłaszczyliśmy ją i kolejne WOW - bo oni od razu powiedzieli: mamy mapę ziemi, patrz tu są moje kontynenty!




teraz możemy połączyć jedno z drugim - czyli Antarktyda i mapa, dlatego o to przed nami... wielka mapa Antarktydy :-)
dzieciongi jeździły paluszkami po brzegu kontynentu na globusie, a potem po brzegach na mapie, by sprawdzić czy się wszystko zgadza ;-)



przyszła pora, na trochę wyżycia się twórczego - zatem tniemy, rwiemy, smarujemy, kleimy, dodajemy, malujemy, pędzlujemy, gąbkujemy, odbijamy...






i jest! pełen zachwyt!!!
krótkie dramowo-wyrazowo-oddechowe ćwiczenie w wypowiadaniu nad nasza makietą: A! (z intonacją zachwytów i podziwów ;D!)

i możemy przejść do konkretów - szorstka A na czerwonej płytce!
do macaniowego poznania ;)



teraz trochę z koordynacji i przekraczania linii środka - rysowanie litery A w powietrzu i na plecach bratonga...



no i przechodzimy do tego wyczekiwanego - pisanie po kaszce mannej w wannie piaskowej na light boxie, hurra :-)
 początkowo pisanie po śladzie, na folii, a potem już przepisywanie ze wzoru i z pamięci (choć do tego ostatniego etap to nie doszliśmy bo...zbyt pochłonęła nas kasza jednak :D!)





więc żeby pozwolić sobie na relaks, po naprawdę poważnych dla takich smyków zajęciach, czas na kontynuuację polisensoryki - czyli zabawa w pudełeczku-sensoreczko (tym razem trwała jakieś nieprzerwane 35minut!) :-)



a sprzątanie było 3-4 minuty (jak dobrze mieć odkurzacz, ach!) :D


ps. dziękujemy tatongowi-fotoreporterowi dzisiejszemu i właściwie każdorazowemu za uwiecznianie naszych poczynań ;-)

pps. z tematem zimowym jeszcze się nie żegnamy...choć za oknami już niemal wiosennie, chcemy odwiedzić jeszcze jedno miejsce... może zdążymy - na pewno damy znać :)

3 komentarze:

  1. Wielkie AAAAA! Super, gratulacje pomysłów, cierpliwości i siły :) Moja Amelka ma prawie 3 miesiące, więc musisz długo bloga pisać, bo jak zacznie trochę więcej czaić, to na pewno będę Twoją stronę odwiedzać :) Buziaki dla Waszej "rodzinong?!"
    Marlena

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja droga jestem pelna podziwu :) Jadka ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję bardzo :)
    jest mi niezmiernie miło - mam nadzieję, że czasu na prowadzenie bloga wystarczy mi jeszcze trochę ;-)
    póki co, jest to miły e-pamiętniko-dziennik dla moich dzieciongów ;-)

    OdpowiedzUsuń